Sprawozdanie maj 2019
1-31 maja 2019
Liczba zgłoszeń: 24
Zgłoszenia rodzin, którym odebrano dzieci: 5
Zgłoszenia rodzin, którym grozi odebranie dzieci: 7
Zgłoszenia osób mających problemy z instytucjami państwowymi: 12
Opis wybranych spraw:
W połowie marca powrócili z długiego pobytu w Islandii, dobrze sytuowani, finansowo niezależni rodzice z dwójką dzieci. Maluchy nie posiadały jeszcze peselów, a rodzice pracy. Nie zdążyli zapisać jeszcze dzieci do żadnego lekarza. Matka szykowała się na zaproponowane stanowisko dyrektora szkoły.
Na Niebieską Linię zadzwoniła anonimowa osoba informując o przemocy w rodzinie. Organizacja zawiadomiła policję i MOPS. Na początku kwietnia zapukali do domu pracownicy socjalni oraz policja sprawdzić sytuację w rodzinie . Nie stwierdzono nic niepokojącego.
Matka z własnej inicjatywy pojechała do szpitala po zaświadczenie, że dzieci nie mają żadnych śladów przemocy na ciele. Nikt z lekarzy nie chciał podjąć się wystawienia zaświadczenia. Owszem oglądali rozebrane dzieci z każdej strony, ale nie chcieli wystawić wystawić. Dopiero na prywatnej lekarskiej wizycie mama uzyskała potrzebne zaświadczenie.
Podczas kolejnego wywiadu środowiskowego pracownik socjalny chciał przesłuchać dzieci bez obecności rodziców. Rodzice świadomi swoich praw nie zgodzili się. Wtedy zapadła decyzja o przesłuchaniu dzieci w Ośrodku Interwencji Kryzysowym przez psychologa. Tam również nie stwierdzono żadnych niepokojących objawów. Psychologowie stwierdzili, że dzieci są pogodne, nie ma w nich lęku.
Pracownicy socjalni od spraw przemocy w ramach monitoringu, przychodzili do rodziny raz w tygodniu i siedzieli po kilka godzin obserwując domowników. Kontrola nie potwierdziła zgłoszonej przemocy, ale specjaliści wychodzili z założenia, że jeśli nic się na wizytach nie dzieje to jest to prawdopodobnie tzw. cicha przemoc. Każda wizyta urzędników była dla rodziny trudnym przeżyciem. W tych warunkach matka prowadziła edukacje domową z dziećmi. Wizyty zaburzały codzienny rytm życia rodziny. Na pytanie urzędników jednego z dzieci, jakie ma potrzeby i co by chciał, usłyszeli, że chce żeby mama przestała płakać i żeby ta sytuacja się już skończyła.
Ponieważ rodzice nie zdążyli jeszcze znaleźć pracy w Polsce, więc w naszym systemie zostali zakwalifikowani jako osoby bezrobotne, niezaradne, które wymagają pomocy finansowej. Pomimo, że rodzice nie zgłaszali potrzeby pomocy ekonomicznej, przyszedł pracownik socjalny przeprowadzić wywiad środowiskowy, aby przyznać rodzinie zasiłki.
Na pytanie matki na jakiej podstawie przychodzi pracownik socjalny i nachodzi jej rodzinę usłyszała, że zostali wysłani z MOPS i będą teraz kontrolować rodzinę co najmniej przez pół roku, będą prowadzić monitoring rodziny, żeby nikt im nic nie zarzucił. Na informację, że dzieci są edukowane w domu i nie chodzą do szkoły rodzice spotkali się z oburzeniem urzędników. Padło pytanie czy dzieci w związku ze stanem zdrowia uczą się w domu, co świadczy o tym że urzędnicy nie słyszeli o edukacji domowej i że jest ona zgodna z obowiązującym prawem.
Podczas wywiadu środowiskowego mama powiedziała urzędnikowi, że nie chodzi z dziećmi z błahych powodów do lekarza, dzieci nie chorują i nie ma potrzeby z nimi często odwiedzać pediatry. Urzędnik zapisał w notatce „matka nie chodzi z dziećmi do lekarza.” Rodzice twierdzą, że w pewnym momencie zachowywali się absurdalnie, chowając dzieciom rolki i inny sprzęt sportowy, bojąc się żeby nie nabili sobie siniaka. Starsze dziecko wracając z ogrodu, z lękiem pytało rodziców czy jeśli uderzył się w nogę to czy zostanie ślad.
Kurator była podczas 4 godzinnej wizyty zwróciła uwagę na reakcje chłopca, z którym rozmawiała, że podczas przesłuchania zerka na mamę, co uznała za znak, że dziecko boi się powiedzieć kuratorowi prawdę. Według mamy syn zawsze utrzymuje z nią kontakt wzrokowy, a szczególnie kiedy jak rozmawia z kimś obcym. Ostatecznie jednak opinia Kuratora pozwoliła zamknąć sprawę bez posiedzenia sądu.
Przez cały ten trudny czas rodzice byli w stałym kontakcie z Fundacją. Rozmowy pomagały zrozumieć sytuację w jakiej niespodziewanie znaleźli się i podczas nich poznawali swoje prawa. Dzięki Fundacji została zamknięta Niebieska Karta zanim odbyło się pierwsze spotkanie zespołu interdyscyplinarnego. W tej samej miejscowości prowadziliśmy podobną sprawę dotyczącą założenia Niebieskiej Karty na podstawie anonimowego donosu, która dzięki Fundacji została szybko zamknięta. Mogliśmy skontaktować rodziny ze sobą, aby mogły wymienić się doświadczeniami.
Przy okazji tej sprawy rodzina przekazała nam również ogólne refleksje na temat działania systemu:
Rodzina zwróciła uwagę na fakt jak bardzo realne stało się w ich przypadku powiedzenie, że ktoś wchodzi z butami w prywatne życie. Urzędnicy dosłownie wchodzili do domu rodziny z brudnymi butami (nigdy ich nie zdejmując). Rodzice określili, że „brud” nieuzadnionej interwencji w życie prywatne jest bardzo ciężko wyczyścić z psychiki. Stąd biorą się nienormalne zachowania rodziców. Małe dzieci wyczuwają nastroje rodziców, wiedzą że coś złego się dzieje ale jeszcze nie rozumieją sytuacji. Pojawiają się u nich koszmary nocne, bole brzucha i głowy. Rodziny płacą ogromna cenę walcząc o zamknięcie NK. Nikt nie ponosi odpowiedzialności za utracone zdrowie poczucie bezpieczeństwa.
Rodzice cytowali urzędnika, który miał twierdzić, że na warto działać jeśli sto rodzin uratuje jedno dziecko. Ale co z 99 rodzinami straumatyzowanymi interwencją w ich życie. Jeśli donos dotyczy przemocy fizycznej to urzędnicy po zbadaniu sytuacji, nie widząc żadnych niepokojących sygnałów dalej szukają i dopatrują się psychicznej lub ukrytej przemocy. Tworzą system doszukiwania rzeczy których nie ma. O ile fakt sprawdzenia rodziny na podstawie donosu nie jest krzywdzący, to krzywdą jest doszukiwanie sytuacji, które nie maja miejsca i nie ma końca po sprawdzeniu rodziny.
Pomimo że donos okazał się fałszywy, nieprawdziwy rodzina poddana jest całemu cyklowi prac służb nad rodziną.
Dramatyczna historia sześcioosobowej rodziny zaczęła się od momentu kiedy spłoną ich dom wraz z całym dobytkiem. Rodzice czwórki dzieci nagle znaleźli się na ulicy bez dachu nad głową. Wybłagali u burmistrza schronienie i otrzymali mieszkanie chronione na rok. Po roku musieli opuścić lokal, ale nie mieli dokąd pójść. Wtedy dyrektor szkoły postanowił pomóc rodzinie i zgłosił ich do sądu rodzinnego uzasadniając, że rodzice są nieudolni i nie potrafią zapewnić dzieciom mieszkania. Rodzice wyprowadzili się do innego miasteczka, gdzie udało im się wynająć mieszkanie. W tym czasie ogromnym wysiłkiem wybudowali też dom dla swojej rodziny. Najstarsza córka prawie pełnoletnia zakochała się w kilka lat starszym od siebie chłopaku i postanowiła wyprowadzić się do niego. Rodzice nie wyrazili zgody, więc córka uciekła i zamieszkała u chłopaka i jego matki. Postanowiła zemścić się na rodzicach i zgłosiła do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, że matka i ojciec stosowali w stosunku do niej przemoc. Za namową urzędników założyła rodzicom Niebieską Kartę. Sąd rodzinny ustanowił dziadków rodziną zastępczą dla dziewczyny. W tym czasie matka straciła pracę, ponieważ kurator sądowy odwiedził firmę, w której była zatrudniona w celu uzyskania opinii na jej temat. Pracodawca dowiedziawszy się, że kobieta podejrzana jest o stosowanie przemocy, zwolnił ją.
Rodzina zamieszkała w nowym domu w miejscowości, w której zaczęły się ich wszystkie kłopoty. Równocześnie najstarsza córka wróciła do domu. Rodzice długo walczyli o powrót dziecka, więc bardzo ucieszyli się. Okazało się, że jest w ciąży. Chłopak przestał interesować się dziewczyną. Za to urzędnicy co raz częściej odwiedzali rodzinę interesując się ich sytuacją. Dzieci musiały wrócić do starej szkoły, gdzie nie czują się dobrze, bo uczniowie i nauczyciele patrzą na nie przez pryzmat ostatnich wydarzeń. Wychowawcy poinformowali matkę, że jej dzieci będą pod szczególnym nadzorem.
Niestety nikt z urzędników nie chce przyjąć tłumaczeń młodej dziewczyny, że kłamała skarżąc się na rodziców, że rodzice nigdy nie stosowali wobec niej przemocy. Procedura Niebieskiej Karty nadal trwa, a sprawa w sądzie rodzinnym dotyczy wszystkich dzieci. Rodzicom grozi ograniczenie praw rodzicielskich. Martwią się również o swoją wnuczkę, czy sąd nie odbierze jej po urodzeniu, bo urzędnicy straszą ich córkę, że jak nie będzie uczestniczyła w spotkaniach zespołu interdyscyplinarnego, to „zajmą się nią odpowiednio”.
W najbliższym czasie rodzice wraz z dziećmi zostaną poddani badaniom przez Opiniotwórczy Zespół Specjalistów Sądowych. Od tej opinii wiele będzie zależeć. Rodzice i córka, już teraz pełnoletnia, są w stałym kontakcie z Fundacją, otrzymują wsparcie w kontaktach z instytucjami, porady prawne, pomoc w pisaniu pism, są przygotowywani do badań psychologicznych.