Tragedia w cieniu prawa. Oskar nie żyje, Lena nadal w pieczy .
https://www.gosc.pl/doc/9330251.Tomasz-Elbanowski-Moment-odebrania-dzieci-od-rodzicow-zawsze
Agata PUŚCIKOWSKA, agata.puscikowska@gosc.pl
Ostatnie wydarzenia związane z polskimi rodzinami – czy też raczej z traktowaniem ich przez tzw. służby, czyli po prostu państwo – wywołały głośne dyskusje o tym, czy polski system pomocy rodzinie działa, czy raczej jest w rozsypce. Czy realnie pomaga, czy może raczej staje się coraz bardziej opresyjny? Bo oto w krótkim odstępie czasu wydarzyły się dwie zupełnie niezrozumiałe sytuacje: oto mama urodziła dziecko. Jednak odebrano jej to dziecko od razu w szpitalu, bo… porusza się na wózku. Dziecko ma również ojca, oddanego rodzinie. Rodzina jest pełna, kochająca. Ale personel szpitala uznał, że ojciec dziecka musi się opiekować niepełnosprawną kobietą, więc rodzina nie da sobie rady. Tak po prostu. I drugi dramat, dotyczący rodziny z Saskiej Kępy: oto młoda mama została zabrana do więzienia wprost z własnego domu. W momencie aresztowania w domu przebywały jej dzieci: trzylatka i niemowlę. Mimo że w domu była prababcia, a babcia mogła niebawem wrócić, obecne przy aresztowaniu służby zdecydowały, by dzieci stamtąd zabrać. Umieszczono je w pogotowiu rodzinnym. Po czterech dniach niemowlę z niewyjaśnionych przyczyn zmarło. I przypuszczalnie to właśnie śmierć maleństwa spowodowała, że o sprawie zrobiło się głośno.
Opisane sytuacje są obecnie wyjaśniane przez odpowiednie podmioty, w tym przez prokuraturę (śmierć dziecka). Dwie? A może dwie nagłośnione? Ile podobnych dramatów dzieje się obecnie w czterech ścianach domów, bez wiedzy i mediów, i społeczeństwa?
GDY SŁUŻBY MUSZĄ ZABRAĆ DZIECI…
Nie miejmy złudzeń: bywa czasem tak, że bezwzględnie konieczne jest zabranie dziecka z biologicznej rodziny i umieszczenie go w tzw. pieczy zastępczej: w rodzinie zastępczej, pogotowiu opiekuńczym, domu dziecka. W obowiązującym prawie istnieje możliwość, by stało się tak również w trybie nagłym.
Pracownik socjalny, w obecności funkcjonariusza policji i lekarza (lub ratownika medycznego albo pielęgniarki), ocenia sytuację i stwierdza bezpośrednie zagrożenie dla dziecka – mówi Mariusz Ciarka, prawnik i były rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji. – Jeśli istnieje zagrożenie, dziecko jest zabierane z dotychczasowego środowiska i umieszczane w bezpiecznym miejscu, np. w rodzinie zastępczej lub placówce opiekuńczo-wychowawczej. Pracownik socjalny ma jednak obowiązek niezwłocznie, nie później niż w ciągu 24 godzin, powiadomić sąd opiekuńczy o podjętych działaniach – precyzuje.
Sąd wówczas wydaje postanowienie w sprawie zabezpieczenia dziecka, może potwierdzić wcześniejszą decyzję lub nakazać inne działania. Przeprowadza też postępowanie, w którym podejmuje ostateczną decyzję w sprawie władzy rodzicielskiej oraz miejsca pobytu dziecka. Rodzice mają prawo do wniesienia zażalenia na decyzję o odebraniu dziecka.
To tyle w teorii. A praktyka? W obu powyżej opisanych przykładach wyraźnie widać, że praktyka bywa różna. Procedura wymaga sensownej współpracy między pracownikami socjalnymi, policją i lekarzami. Czy zawsze jest jednak profesjonalna i nastawiona na pomoc?
ŹLE SIĘ DZIEJE
Marzena Kąkała z Telefonu Wsparcia dla Rodziców mówi ostro: – Nie może być tak, że matka krótko po porodzie zostaje siłą zabrana do więzienia, a jej niemowlę trafia do pieczy zastępczej, w której po kilku dniach umiera. Instytucje publiczne podejmują najbardziej drastyczne środki, ignorując obecność bliskich osób, które mogły zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. Tragedia zaczęła się 15 maja. Dzieci rozdzielono z (karmiącą!) matką w momencie, gdy ta – z wyrokiem ograniczenia wolności – nie zdołała stawić się do odbycia prac społecznych, ponieważ była w ciąży, potem rodziła w szpitalu, a następnie była w połogu. Kobieta była skazana na prace społeczne, więc i przewinienie było niewielkie. Sąd zebrał się w jej sprawie ponownie i zdecydował o zaostrzeniu kary. Czy wiedział o tym, że właśnie urodziła dziecko? Z pewnością wiedział o tym kurator. Nikt nie poinformował młodej matki, że może złożyć wniosek o dozór elektroniczny lub odbycie kary z dziećmi w jednym z dwóch zakładów karnych w Polsce przystosowanych do takich sytuacji. Nikt – ani kurator, ani policja, ani sąd.
Matka została więc zupełnie sama w trudnej sytuacji. A służby, które w teorii powinny służyć rodzinie, zawiodły. Potem wydarzył się dramat: po kilku dniach niemowlę zmarło. Sekcja zwłok wykazała niewydolność oddechową. Wkroczyła prokuratura, by wyjaśnić, co stało się dziecku. Matka – co potęguje tragedię – została przyprowadzona przez służbę więzienną na cmentarz w drelichu i kajdankach zespolonych. Komu i jak mogła zrobić krzywdę? Gdzie były jej prawa człowieka?
Sąd wydał decyzję o odebraniu dzieci dopiero cztery dni później – prawdopodobnie już po śmierci dziecka. – To rażące naruszenie przepisów. Policja miała obowiązek niezwłocznie przekazać sprawę do sądu rodzinnego. Tego nie zrobiono – twierdzi Kąkała. – W tej sprawie ze strony państwa zawiodło wszystko i wszyscy: procedury, komunikacja, ludzie. Brutalnie zerwano więzi rodzinne czteromiesięcznego niemowlaka, jakby był człowiekiem bez żadnych praw. Tam, gdzie trzeba było wsparcia, zrozumienia i rozeznania, zadziałała machina biurokracji, w dodatku ze złamaniem prawa.
ILE TAKICH RODZIN?
Ochrona macierzyństwa jest zapisana w Konstytucji RP. Artykuł 18. stanowi, że małżeństwo, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej. Dodatkowo artykuł 71. ust. 2. konstytucji precyzuje, że matka przed urodzeniem dziecka i po porodzie ma prawo do szczególnej pomocy władz publicznych, której zakres określa ustawa. To, że istnieją takie placówki jak PCPR czy WCPR, jest wynikiem zapisów konstytucyjnych.
Zadaliśmy Ministerstwu Rodziny pytanie: ile dzieci w ciągu roku zabieranych jest z rodzin i kierowanych do tzw. pieczy zastępczej? Oto fragment odpowiedzi: „W 2024 roku do rodzinnej pieczy zastępczej trafiło łącznie 4867 dzieci. W tym samym okresie do rodzin biologicznych powróciło 1324 dzieci. Dane te obejmują dzieci do 18. roku życia i dotyczą wszystkich form rodzinnej pieczy zastępczej, tj. rodzin spokrewnionych, niezawodowych, zawodowych oraz rodzinnych domów dziecka. Zgodnie z ustawą o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej kontrolę nad jakością realizacji zadań przez asystentów rodziny sprawują wojewodowie. Z kolei praca kuratorów sądowych podlega nadzorowi Ministerstwa Sprawiedliwości. System asysty rodzinnej i pracy kuratorów stanowi istotne ogniwo w zapobieganiu kryzysom rodzinnym i umieszczaniu dzieci w pieczy zastępczej. Dążeniem resortu jest stałe podnoszenie jakości tych działań, jednak kluczowe pozostaje zaangażowanie samorządów, które realizują zadania bezpośrednio”.
Wiele rodzin w kryzysie zgłasza się po pomoc właśnie do resortu: „Wnioski od rodziców biologicznych, którym odebrano dzieci i umieszczono w pieczy zastępczej, z prośbą o pomoc lub interwencję wpływają do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, w takich przypadkach Ministerstwo przekazuje sprawę właściwemu wojewodzie, który w ramach swoich ustawowych kompetencji dokonuje analizy sytuacji i podejmuje odpowiednie działania kontrolne”.
Mamy więc rocznie prawie pięć tysięcy sytuacji, w których dzieci muszą opuścić swój dom. W obliczu ostatnich wydarzeń trzeba pytać, czy wszystkie zostały odebrane zasadnie. Część takich rodzin szuka wówczas pomocy, m.in. u Moniki Horny-Cieślak, rzeczniczki praw dziecka. Rodziny zgłaszają się do biura z wielu przyczyn. Do biura RPD trafiają liczne sprawy dotyczące umieszczania dzieci w pieczy zastępczej. Samo umieszczenie może nastąpić zarówno w trybie nagłym, na podstawie przepisów ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej, jak również na podstawie orzeczenia sądu, i czynności te wykonuje kurator sądowy, a także w trybie ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. Każdą z tych sytuacji należy rozpatrywać indywidualnie i nie jest możliwe sformułowanie jednej zasady, w jakich konkretnie sytuacjach jest uzasadnione. Każdą z takich sytuacji rzeczniczka bada indywidualnie i ocenia, czy działania organów były prawidłowe – mówi Paulina Nowosielska, rzeczniczka prasowa RPD. Nowosielska dodaje też, że Monika Horna-Cieślak była od początku zaangażowana w sprawę rodziny z Saskiej Kępy i również dzięki jej staraniom matka niemowlęcia opuściła zakład karny i została objęta dozorem elektronicznym.
W pomoc tej rodzinie zaangażowało się zresztą wiele innych środowisk, instytucji i osób prywatnych. Podobnie wiele osób pomaga rodzinie, w której odebrano dziecko z powodu niepełnosprawności matki. Co jednak w sytuacji, gdy sprawa nie jest medialna i rodzina pozostawiona jest sama sobie? Nie wszyscy umieją znaleźć pomoc. Bywa, że trzeba szukać pomocy w wielu miejscach, w środowiskach, które również społecznie pomagają rodzinom. Do samego tylko Ordo Iuris rokrocznie przychodzi kilkaset próśb o pomoc prawną; w zeszłym roku było ich około 500, z czego blisko 90 dotyczyło bezpośrednio spraw rodzinnych, takich jak ograniczenie praw rodzicielskich, odebranie dzieci czy konflikty z instytucjami. Liczba takich spraw rośnie.
CO DALEJ?
Sytuacje odebrania dziecka z rodziny i przekazania do pieczy zastępczej regulują przepisy: ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej, ustawy o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej, rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z 31 marca 2011 r. dotyczącego procedury odebrania dziecka. – Nasze prawo nie jest prorodzinne, lecz antyrodzinne. Od lat apelujemy o poważne zmiany. Przede wszystkim szkodliwy jest zapis, który pozwala na odbieranie dzieci rodzicom bez wyroku sądu – mówi Marzena Kąkała.
Dorota Bojemska z Fundacji Instytut Pokolenia jednak tonuje: – System pomocy dzieciom w trudnych sytuacjach rodzinnych jest dobrze skonstruowany. Teorię mamy na wysokim poziomie. Jednak praktyka to już inna sprawa. Dużą nowelizację ustawy o wspieraniu rodziny i systemu pieczy zastępczej przeprowadził rząd Morawieckiego: minister Barbara Socha, wspólnie z wieloma środowiskami i specjalistami, wypracowała odpowiednie przepisy. Ale system tworzą ludzie – od nich zależy, jak wygląda realizacja. Przykład: jednym z założeń nowelizacji był zakaz tworzenia nowych domów dziecka na rzecz tworzenia nowych rodzin zastępczych. I jest w Polsce kilkadziesiąt powiatów, które włożyły olbrzymi wysiłek, by tak się stało. Z kolei są miejsca, gdzie jeden większy dom dziecka dzielono na dwa, by uzyskać formalnie dozwoloną ilość podopiecznych na jedną placówkę. I nic się nie zmieniło. Dlaczego? W gminie „od zawsze” był w tym miejscu dom dziecka i wszyscy mają… sentyment. Doszły też kwestie zatrudnienia personelu, co czasem w społecznościach lokalnych rodzi nepotyczne patologie.
Według D. Bojemskiej funkcjonowanie systemu pieczy zastępczej zależy od jakości działania samorządów. Ważne są kwestie finansowe, lokalowe, ale to przede wszystkim ludzie zatrudnieni w PCPR-ach i ich współpraca z innymi organami państwa (policja, sądy, szkoły) ma znaczenie. – Za każdym razem, gdy dzieje się krzywda dziecka czy rodziny, słychać komentarze, że „system nie działa”. Nigdy nie zadziała, jeśli nie będzie prawidłowo realizowany – dodaje przedstawicielka Fundacji Instytut Pokolenia.
Przykład: polska rodzina z sześciorgiem dzieci wróciła do kraju po kilkuletnim pobycie za granicą. Rodzice chcieli podjąć pracę i wynająć mieszkanie. Bogata dzielnica w Warszawie, gdzie zwrócili się o pomoc, zamiast zapewnić im tymczasowe lokum, odebrała im wszystkie dzieci, przewiozła do różnych placówek, a matce (w kolejnej ciąży) kazała iść do pracy i rozwieść się z mężem, bo… miało to przyspieszyć kolejkę do otrzymania mieszkania od miasta.
KONIECZNE ZMIANY
Aby tragedia taka jak zmarłego niemowlęcia i jego mamy się nie powtórzyła, trzeba zagwarantować obowiązkowe informowanie rodziców, również skazanych, o przysługujących im i ich dzieciom prawach. Zapewnić bezwzględny priorytet dla opieki przez rodzinę biologiczną, egzekwować terminy przekazania spraw do sądu. Konieczne są też sankcje dla instytucji, które ignorują przepisy chroniące dzieci i rodzinę – wylicza Marzena Kąkała. – W przypadku sprawy z Saskiej Kępy, jeśli sprawcy pozostaną bezkarni, możemy być pewni, że któregoś dnia sytuacja się powtórzy. Odpowiedzialność za zmianę tego stanu rzeczy spoczywa na ministrach rodziny, sprawiedliwości, spraw wewnętrznych. Do tych ministrów zwracamy się o podjęcie natychmiastowych działań.
To wystarczy? Według Doroty Bojemskiej prapoczątkiem wielu patologii związanych z jakością działań wielu instytucji jest stan, w którym rodzina przestała być uważana za wartość. Jeśli rodzina nie jest najważniejsza i najcenniejsza, to w zasadzie można wszystko.
Bywa, że do pełnienia funkcji przeznaczonych dla ludzi o nieskazitelnym życiorysie i ustatkowanych życiowo trafiają tacy, którzy mają żadne lub skrzywione pojęcie, czym są relacje rodzinne, z czym mierzą się rodzice i jak wygląda ich codzienność – uważa. – Więzi są niewidzialne. Łatwiej zobaczyć brudny zlew czy nieidealność rodziny niż zrozumieć, że dla niemowlaka mama jest całym światem, że rozdzielenie matki i małego dziecka, gdy nie ma rażących powodów, jest po prostu wielką zbrodnią.
Agata PUŚCIKOWSKA: Ile rodzin zgłasza się do Was po pomoc? Co to są za rodziny?
Tomasz ELBANOWSKI: Miesięcznie do naszej fundacji zgłasza się średnio około trzydziestu rodzin, a w skali roku ponad trzysta. To dużo. O pomoc proszą nas rodziny wykształcone, majętne, ale również niezaradne życiowo, ubogie, rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi. Zgłaszają się też rodzice mający trudności w radzeniu sobie z zachowaniami dzieci, czasami spowodowanymi chorobą, nierozumianą i nieakceptowaną w środowisku szkolnym, co skutkuje nadmiernym zgłaszaniem przez szkoły wniosków do sądu rodzinnego o wgląd w sytuację rodziny. Zdarza się, że rodzice mają problem chociażby z nadopiekuńczością, brakiem konsekwencji, nadmierną kontrolą: potrzebują i szukają wsparcia, a spotykają ich sankcje ze strony tzw. służb. Są to również rodziny w trakcie rozwodu, separacji, śmierci bliskiej osoby lub po odbyciu kary w zakładzie karnym. Im również pomagamy odzyskać dzieci.
W jaki sposób?
Pomagamy pisać pisma procesowe, zażalenia, odwołania. Przygotowujemy rodziców do rozpraw. Tłumaczymy, jakie mają prawa i obowiązki. Pomagamy w odnalezieniu wsparcia psychologicznego i terapeutycznego w miejscu ich zamieszkania. Często działamy jako pośrednik między rodzicami a instytucjami, aby uniknąć eskalacji sytuacji problemowych. Pomagamy w rozmowach ze szkołą, ośrodkiem pomocy społecznej lub kuratorem.
Jak to w ogóle możliwe, że system, który powinien ratować i dziecko, i wspierać rodzinę, szwankuje? Kto tutaj, politycznie, ponosi największą winę?
Tak zwany system przeciwdziałania przemocy w rodzinie został wprowadzony jeszcze przez rząd Marka Belki, a wchodził w życie za pierwszych rządów PiS-u. Wówczas pojawiły się pamiętne plakaty w OPS-ach z pięścią z obrączką, twarzą kobiety z siniakiem i hasłem „I że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Dla nas to symbol antyrodzinnych i niestety ponadpartyjnych działań państwa. Niestety Platforma w 2010 roku zaostrzyła prawo w kierunku umożliwiającym prześladowanie rodzin: zbieranie danych wrażliwych bez ich wiedzy, już po jednym donosie, odbieranie dzieci bez wyroku sądu. Prowadziliśmy wówczas protest, który przyniósł zmiany nowelizacji, jednak niewystarczające. Kolejne rządy, również PiS-u, mimo wielokrotnych zabiegów, nie odważyły się znieść ustawy. Bano się oskarżeń o sprzyjanie przemocy. Każdego roku zakładanych jest 100 tys. niebieskich kart, niezależnie od tego, kto rządzi.
Wyeliminowało to autentyczną przemoc?
Najbardziej drastyczne przypadki przemocy i tak umykają państwu. Łatwiej jest być silnym wobec słabych i słabym wobec silnych. To motto wszystkich rządów w tej sprawie.
Bywa jednak, że zabranie dzieci z rodzin jest konieczne…
Do fundacji na ogół zgłaszają się rodziny, które mają uzasadnione obawy przed pochopnym odebraniem dzieci. Nie działamy za nie, tylko uświadamiamy, jak działać. Jeśli ktoś nie ma czystego sumienia to albo się nie zgłasza do nas, albo nie wykonuje zadań, które zalecamy. W pozostałych przypadkach należy zrobić wszystko, by nie pozbawiać dzieci więzi z rodzicami. Moment odebrania dzieci od rodziców zawsze wiąże się z ogromną tragedią. Przede wszystkim dla dzieci. Jeśli rodzice są niewydolni wychowawczo, ale nie stanowią zagrożenia dla dzieci, potrzebują realnego, wielopłaszczyznowego wsparcia. Alternatywą jest powierzenie opieki nad dziećmi najbliższej rodzinie, a ostatecznością piecza zastępcza. W obecnym stanie prawnym istnieje możliwość przekazania dzieci najbliższej rodzinie, lecz nie jest to obligatoryjne.

